Opowieść z życia wzięta z dziś z przed chwilą
Akcja gdzieś za miastem w drodze z pracy do domu.
Godzina 23:03
[P]

policjant
[J]

ja
Wracamy sobie z pracy i mijamy policje jadącą w przeciwnym kierunku. Powiedziałem, że będą za nami jechać i wiele nie trzeba było czekać.
W lusterku widać, że nawracają, więc nie myśląc wiele but do oporu, bieg dobry, troche im uciekłem. Jednak kiedy zaczął się zabudowany wolałem zwolnić do niby '50'. Wyleciałem na prostą i nieco przyspieszyłem aż i radiowóz nie wyleciał z tego zakrętu za mną więc zwolniłem znów. W oddali słychać syreny, włączyli dyskoteke i "gonią" więc ładnie prawy kierunek zjechałem na prawo, zgasiłem silnik włączyłem pozycyjne i czekam aż mnie "do gonią" wreszcie. Podjechali z tyłu, oczywiście bez syreny juz ale na kogucie światełka migają jak w sylwestra. Podchodzi do mnie i nawiązała się taka rozmowa:
[P] Dobry wieczór ble ble ble skąd to panowie jadą o tak późnej porze
[J] dobry wieczór wracamy z pracy dopiero
[P] a co to pan ma w środku barometr ? "ha ha ha ha" (wskazuje latarką na zegar od doładowania)
[J] a to wskaźnik doładowania
[P] "ha ha ha ha"
[J] no poważnie mówie bo tu siedzi 2.1 turbo ponad 180 koni
[P] aaaaa to dlatego mi pan tak odszedł
[J] no no no
[P] to ja poprosze dokumenciki
[J] prosze to jest prawie wszystko tylko prawo jazdy zostało w kieszonce obok juz daje
poszedł do radiowozu wrócił
[P] a napęd tu jest na tył prawda ?
[J] nie nie na 4 łapy plus 2 blokady mostów
[P] aha

aaaaaa imiona rodziców ?
[J] Ewa i Leszek chyba
[P] a to dobrej nocy życze
myślałem że fikne jak gość powiedział "a to dlatego mi tak pan odszedł"
P.S.
Nie uciekałem od momentu jak włączyli syreny. Czekałem tylko aż mnie dogonią bo mieli jakieś 600-800 metrów straty z racji zawracania
