Jak ktoś myśli że kupi taką eSę za 8 tyś, dołoży ze 2-3tyś zł, i będzie jeździć to chyba nie wie w co się pakuje. Pojeździć rok, nic nie robić i sprzedać da radę, ale na dłuższą metę ten samochód zje finansowo, żeby go ogarnąć porządnie.
Auto jest tanie. Kupuje je młody człowiek i cieszy się że ma tanią mocną furę. Mija jakiś rok użytkowania, kiedy przychodzi czas, że trzeba powymieniać tarcze, klocki, amortyzatory, świece, paski, akumulator, opony (piszę o nowych ze sklepu), itd, czyli podstawowe rzeczy. Do tego w dwudziestoletnim gracie zawsze sypnie się coś jeszcze. Zaczynają się wtedy schodki. Kwota idzie w tysiączki, trzeba sprzedać furę - z resztą i tak dużo paliła. Taki gość sprzedaje następnemu, który cieszy się że kupił tanią mocną furę. Po roku powtarza się sytuacja i sprzedaje samochód. S-ka przechodzi z rąk do rąk i popada w coraz większą ruinę. Do tego większość S-ek oraz Passatów B3/B4 z obszarów przygranicznych woziła towar, jak nie u obecnego, to u któregoś z poprzednich właścicieli, do czego nikt się nie przyzna. Tak to wygląda.
Nigdy w życiu takiego auta nie kupiłbym w Polsce, tym bardziej jak miało kilku właścicieli. Wolałbym dać nawet 16 tyś za tego "szwajcara" od Robiego i dopieszczać furę.
Ostatnio rozmawiałem z "ziomeczkiem", który kupił zwykłe C4 "bez wkładu finansowego". Nie przeszło przeglądu, bo wahacze (300zł/szt) były do wymiany. Więc podał poprzedniego właściciela do sądu, że go oszukał i sprzedał niesprawne auto

Też kupiłem V8-kę od koleżki z forum. Na pierwszy rzut oka był OK, później wszystko zaczęło się sypać po kolei. Nie mam żadnych pretensji. Trzeba się z tym liczyć, jak się kupuje prawie dwudziestoletniego grata. Żeby nią jeździć bezproblemowo, musiałem rozebrać prawie cały samochód i złożyć na nowych podzespołach. Mechanicznie mam auto ogarnięte, ale trzeba je prawie całe pomalować. Zrobię to w porządnym warsztacie za porządne pieniądze, a nie u koleżki w garażu. Więc narazie jeżdżę porysowanym z połamanymi zderzakami.