Nie miała bab problemów to pojechała na sprawdzenie świec żarowych przed zimą. Na wsyępie okazało się, że wszystkie 4 świece żarowe są walnięte

a samochód odpala jak ta lala

W sumie pojechałem tylko po to, bo rok temuw górach, po nocy przy -20C trochę kiepsko odpalał, to taj zmiy chciałem miec wszystko cycuś. Elektryk pojechał po 4 świece oczywiście NGK a pracownicy odkręcali - odkręcili 3 bez proiblemów, 4 ta n ei chciała iść. Po hektolitrach odrdzewiacza i ok 20 minutach kombinowania , odkręcania, opukiwania i rwania w końcu wyszła....ale już bez gwintu. Cały gwint ze świecy został w bloku silnika. Generalnie gniazdo wyglądało tak, że od góry było gładkie, a niżej był gwint. Więc z racji, że gwint śiwecy został w bloku, chłoppaki wzieli narzynkę 10x1 przejechali gniazdo w bloku, wkręcili świecę i wszystko chodzi. Pytanie jest takie czy polegac na tym, czy lepiej dorobić sobie mimo wszystko jakąś przejściówkę (rozweircić trochę otwór w bloku nagwintować większym gwintem i zrobić przejściówke z tego gwintu na 10x1). Eletryk mówił, że będzie ok, ale nie iwem czy ten gwint teraz ne jest osłabiony lekko czy co - nie chciałbym żeby mi w najmniej oczekiwanym momencie świecę wyrwało i maskę przebiło... Klubie...poradź...
