To co się wydarzyło przerosło wszystko.
Sobota, godz 14 po południu, Swarzędz 400 km od domu, stacja BP (sk&^%^&$$$*y) Wracam do auta, próbuję odpalić i... nic.
Próbuję kilkakrotnie i nic. Podejrzenie 1 - zalane świece 2 -pompa(oby nie).
Zanajdujemy 300m od stacji warsztat. Pan wykręca świece (modlę się żeby były zalane) to ci pech suche!!!! Pan mówi jednoznacznie pompka dokończyła żywota

Kombinujemy dalej - być może taką "wspaniałą" instalację sekwencyjną uda się odpalić " na krótko"

Kombinujemy wiedzac ze parownik musi miec min 20st zeby odpalic( a temp. caly czas spada), niestety cudowna instalacja IV gen nie przewiduje czegos takiego jak rozruch na krotko

(pozostaje tylko laptop)
Jako ze czas pedził jak szalony jedyne co nam pozostalo to zakup linki ( 4 m)
i holowanie przez poł Polski przez jakies 8 godzin.
Powiem szczerze, że mam juz dość gazu. Jest niefortunny jak nieszczęście.
Same z nim problemy. I nie piszcie ze u was jest git i super i że mam pecha.
Fakt jest niezaprzeczalny - auto przerobione na gaz to SHIT jakich mało.
Juz NIGDY nie kupie auta z zamontowaną instalacją LPG.
Jedyną alternatywą pozostaje diesel.
Pompa paliwowa wytrzymała dokładnie 5lat jazdy na gazie i 130tys km przebiegu. Nie wiem czy to dużo czy mało ale ciągle zadaje sobie pytanie:
Dlaczego akurat 400km od domu???
Pomijam fakt ze wlasnie teraz jest wymieniana co kosztuje mnie dodatkowe
" oszczedzone na LPG" 350 zł plus wymiana filtra paliwa.
Przestrzegam Was wszystkich przed jazdą na LPG....
Rachunek zysków i strat suma sumarum wychodzi na ZERO
szczególnie teraz gdy gaz jest po 2.3zł.
Nie zakładajcie gazu - kupujcie diesle.
Koniec przykrego tematu dla mnie jak i towarzyszy wspaniałej ( w jedną stronę) podróży do Poznania.