Witam, wczoraj w samochodzie mojego ojca doszlo to bardzo dziwnej sprawy ... ale opowiem cala historie ... ktora pewnie nie wszystkich zainteresuje ale na te mrozne wieczory nie mam innej zabawy wiec bede pisal, bo w koncu od tego jest forum ... otoz ...

wracam sobie z III rzeszy, na termometrze -27*C ( Ilawa godzina 6 rano) niunia dzielnie mknie, dzwoni telefon ... ojciec pyta mnie kiedy bede , bo jego kangoo odmowilo wspolracy i nie pali , mowie godzinka jestem. Przyjezdzam, no faktycznie nie klamal, kangoor mieli silnikiem ale jakby chcial a nie mogl, bateria nowka 3 dni, ale mysle kable moga pomoc... no to kablami , niunia powiedziala "A" - maska w gorze , podlaczam, kangoor kaput. No to mysle linka, ale diesla na sznurku ?! no coz , najwyzej zdechnie do konca i tak nie dziala

. Jedziemy, nagle cud kangoor zyje, rewelacja, wszyscy happy ... az tu nagle, patrze sobie na ten cud francuzkiej mysli technicznej olej wycieka ? nawet nie wycieka, wysypuje sie bo byl gesty jak zel. Silnik stop, maska w gore , pekl filtr oleju. I teraz pytanie do Was

czy na oleju 15W40 z przebiegiem 3 000km zdarzylo wam sie ze przy -24*C rozerwalo filtr oleju ... ?!
Jak kogos zdenerwowala czytanie tego to z gory przepraszam, ale nudze sie i bede pisal
pozdro OOOO
