Witam wszystkich. Wczoraj wracajac sobie z uczelni miałem dosc nietypowa przygode

. Moi znajomi nie spodkali sie jeszcze z taka sytuacja wiec postanowiłem sie nią razem z Wami podzielic . Otoż jade sobie i nagle spadek mocy i silnik zgałs

. Spokojnie sie zatrzymałem na poboczu bez ponownej proby uruchomienia silnika zeby nic wiecej nie zepsuć (pierwsza mysl pekł pasek rozrządu)

. Podnosze maske i oczom nie wierze

płomienie i odrazu

do bagażnika po gasnice co by to rękami nie gasic

. Co sie okazało, winowajcą był przedów WN dochodzacy z cewki do kopółki tam zaczeło sie palic

. Efekt kopółka zjarna maksymalnie a z przewodów WN prawie nic nie zostało

. Na szczescie reszta eletryki nie została uszkodzona. Nadmienie że kopółka była dosc nowa bosh'a a i mniej wiecej tydzien temu sprawdzałem czy nie mam dyskoteki pod maska

, wiekszych problemów z silnikiem tez nie było. Słyszałem żeby kopułki i palce się wypalały ale zeby odrazu płomieniami

Kończąc po około 2h od zdarzenia i po załozeniu nowego palca, kopółki i przewodów WN (sklep był w pobliżu

) autko znów zaczoło smigac aż miło. Pozdro
